qwitek |
Zastepca Admina |
|
|
Dołączył: 10 Sie 2009 |
Posty: 68 |
Przeczytał: 6 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Łódź |
|
|
|
|
|
|
Odkąd pamiętam, widok twierdzy w Dęblinie od strony Wisły jednoznacznie kojarzył się z jaśniejącą kopułą cerkwi górującej ponad murami obronnymi. Zawsze jej widok intrygował mnie, ponieważ znajdowała się ona wewnątrz cytadeli i przez to była niedostępna i tajemnicza. I w tajemniczych okolicznościach zniknęła. Jej los (upadek)
opisał pan Józef Luciński i z jego relacji dowiedziałem się jak do tego doszło. Mam nadzieję, że opisane fakty zainteresują odwiedzających nasze forum.
Oto relacja naocznego świadka pana Józefa Lucińskiego:
Cerkiew i kościół garnizonowy w Cytadeli - czas upadku
W dniu 26 lipca 1944 do Cytadeli wkroczyły oddziały frontowe i drugiego rzutu Armii Radzieckiej. Bramy Cytadeli zostały dla cywilów zamknięte. Trudno dzisiaj ustalić rodzaje jednostek i ich stan liczebny. Wiemy, że w cytadeli rozlokowana była wzmocniona jednostka NKWD ( być może nawet batalion), ale dowództwo mieściło się w budynku gimnazjum przy ul. Warszawskiej. Chronione było szczelnym płotem z desek, za którym stało kilka lekkich tankietek i wozów terenowych. Te oddziały wewnątrz cytadeli zajmowały się wywózką zapasów poniemieckich (blacha miedziana, cynkowa, pręty stalowe, płaty ołowiu, maszyny skrawające, a nawet urządzenia dwudziesto piecowej piekarni wojskowej). Część żołnierzy zatrudniona była na towarowej stacji kolejowej, gdzie dokonywali przeładunku "zdobyczy wojennej". Transporty odchodziły codziennie, a ich liczba w miesiącu przekraczała 100 wielowagonowych składów. Nas jednak w tym przypadku obchodzi los kościoła garnizonowego. Rosjanie nie przywiązywali większej uwagi do tego obiektu, ale, co trzeba uczciwie powiedzieć, nie dopuścili do dalszej dewastacji. Tak trwało do lipca 1952, kiedy do cytadeli przybyły małe jednostki saperskie Wojska Polskiego. Pod koniec 1957 ostatni żołnierz Armii Radzieckiej opuścił twierdzę.
To, co zastali żołnierze polscy, przekracza ludzką wyobraźnię. Wszystko, co dało się ruszyć lub wyrwać z murów zostało wywiezione lub użyte jako opał. Nie od rzeczy należy wspomnieć o handlu wymiennym pomiędzy żołnierzami radzieckimi a mieszkańcami okolicy. Wówczas to nagminne stały się praktyki wytwarzania bimbru. Za bimber można było od Rosjan uzyskać praktycznie wszystko, co miało jakąkolwiek wartość w gospodarstwie (i co częściowo zachowało się do dzisiaj, dzięki czemu istnieje nadzieja na odzyskanie oryginalnych elementów wyposażenia).
Do sierpnia 1962 budynek kościoła nie był w szczególnym zainteresowaniu dowództwa twierdzy. Wszystkie okna i drzwi zostały zabite deskami. W środku powstało złomowisko z zużytego sprzętu saperskiego i rozmaitych połamanych narzędzi.
W miesiącu tym na lotnisku zwołano wspólną naradę oficerów politycznych Twierdzy i Lotniska. Temat: "Ruiny carskiej cerkwi - która grozi zawaleniem". Ani razu nie pada tam nazwa "kościół garnizonowy", a zawsze carska cerkiew. W przyszłości ma to służyć wytłumaczeniu, że nikt nie burzył kościoła katolickiego, a dla bezpieczeństwa żołnierzy garnizonu usunięto pocarskie ruiny. Biorący udział w naradzie wiedzieli, że popełniają przynajmniej "czyn nieetyczny". Jeden z oficerów politycznych z Lotniska, uzasadniał decyzję zburzenia kościoła tym, że jego wysokość z wystającym żelaznym krzyżem może stanowić zagrożenie dla latających samolotów. Inny, że na lotnisko przylatuje dużo delegacji, którzy pierwsze, co widzą, to krzyż na kopule.
Protokół z narady wysłano do Głównego Zarządu Politycznego WP z prośbą o zajęcie stanowiska. Odpowiedź przyszła w styczniu 1963. Zawiadamiano, że całą operację należy przeprowadzić bardzo zręcznie, gdyż w przeciwnym razie może to grozić zaostrzeniem stosunków państwo-kościół. Najlepiej by było, gdyby przeprowadzono rozmowy z miejskim komitetem partyjnym, który powinien zająć jednoznaczne stanowisko likwidacji budynku. Zawiadomiono również, że odpowiednie rozmowy przeprowadzono z władzami wojewódzkimi w Lublinie, w tym z konserwatorem zabytków. Nie pytano o stanowisko kurii Siedlecko - Podlaskiej, chociaż ówczesny proboszcz został powiadomiony na piśmie, by wobec likwidacji cerkwi zabrał z jaj wnętrza pozostałe obrazy i inne akcesoria kościelne. Na pismo to nie otrzymano odpowiedzi. Jeden z robotników pracujących przy rozbiórce przyniósł na plebanię kilka przedwojennych ksiąg ewidencyjnych (chrzty, śluby, zgony). Kilka akcesoriów zabrano do kościołów w Bobrownikach, Grabowie Szlacheckim i Nowodworze. Podczas rozbiórki kopuły natrafiono na skrytkę z jakimiś dokumentami i księgami. Naoczny świadek zeznaje, że one zostały zabrane do domu przez magazyniera z ekipy rozbiórkowej. Podobno wszystkie zostały wywiezione za granicę.
Wracając do meritum musimy zatrzymać nad ustaleniami, wspólnego tym razem, posiedzenia oficerów politycznych z Lotniska i Twierdzy, oraz egzekutywy Komitetu Miejskiego PZPR. Ustalono następujący plan działania: Rada Miasta powoła Społeczny Komitet Budowy Szkoły Nr 5, który wystąpi z wnioskiem do odpowiednich organów WP, by ten przekazał mu "ruiny cerkwi carskiej" na budowę szkoły. Tak się stało. Komitet uzyskał szerokie prerogatywy do rozbiórki, a wojsko pozbyło się kłopotu i zarzutu niszczenia obiektów sakralnych. Komitet Budowy Szkoły nr 5 składał się z około 30 osób, w tym większość nie partyjnych i osób uchodzących za gorliwych patriotów miasta. Komitet zlecił rozbiórkę Miejskiemu Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, który przyjął dodatkowo kilku robotników fizycznych tylko do tych robót. Rozprowadzaniem uzyskanego materiału budowlanego zajęła się Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska w Dęblinie. Do rozbiórki kościoła przystąpiono jesienią 1964. O wielkości pracy niechaj świadczy fakt, że rozbiórka została ukończona w lecie 1968
Cała kubatura szkoły nr 5 zmieściła się swobodnie we wnętrzu kościoła. Gdyby dokładnie przyjrzeć się murom zbudowanej szkoły, to okazałoby się, że w większości ściany zbudowane są z innej, dużo nowszej cegły. Gdzie więc podziały się tysiące sztuk cegieł, tony stali zbrojeniowej, płyty marmurowe z podłogi?
Na to pytanie każdy mieszkaniec Dęblina może sobie odpowiedzieć, gdy uda się na spacer peryferiami miasta. Setki, jeśli nie tysiące wozów konnych i samochodów odjechało za Wisłę, gdzie dotychczas stoją budynki mające wytłoczoną na cegłach znak "Sarnów". Te budynki to są rozproszone części Wojskowego Kościoła Garnizonowego w Dęblinie.
Kończąc niniejszą dysertację zaznaczam, że opiera się ona na dokumentach zebranych w kilku tomach, które w razie ewentualnych sporów mogą być odtworzone. Na korzyść autora przemawia fakt, że ówczesne władze partyjne i administracyjne nie przywiązywały żadnej wagi do starych dokumentów. Całe teczki poszczególnych roczników wywożono na makulaturę. To samo było z dokumentami (nie tajnymi) z jednostek wojskowych i kolei. Wystarczyło wówczas przywieźć równoważną ilość makulatury i następowała wymiana.
W niniejszym opracowaniu nie pada ani jedno nazwisko mające związek z omawianymi faktami. Jest to zrobione celowo. Większość tych osób żyje, kreując się na przeciwników tamtego okresu, wręcz bohaterów "walki z komuną". Niechaj się odezwą, podejmując polemikę.
Józef Luciński
PS. Na kilka miesięcy przed rozbiórką (w 1964) autor będący wówczas na ćwiczeniach oficerów rezerwy, oraz nieżyjący już ppłk. Stanisław Ryś, wykonali ok. 80 zdjęć czarno-białych na filmie 6x9. Jest to unikalny zestaw zdjęć nigdzie dotąd nie publikowanych. Obrazują one wygląd kościoła zewnątrz oraz przebogate, piękne malowidła zdobiące dno kopuły, filary i ściany. Nie będę tu specjalnie podkreślał, że w tych czasach żadnemu żołnierzowi, w tym oficerom, bez specjalnego zezwolenia nie wolno było wnosić na teren jednostki aparatów fotograficznych, a tym bardziej robić zdjęć. Niestosowanie się do tego zarządzenia groziło poważnymi konsekwencjami.
Powyższy tekst (z niewielkimi skrótami) jest przedrukiem trzeciej części obszernego artykułu, zamieszczonego w miesięczniku "Nasz Dęblin" (7/89 z lipca 1999), o historii cerkwi, a później kościoła garnizonu Dęblin, stojącego w centralnej części Cytadeli. Tę ogromną budowlę można jedynie porównać do cerkwi stojącej na warszawskiej Pradze. |
|